poniedziałek, 17 marca 2014

Przygotowywanie pierwszych posiłków dla niemowląt

Od momentu, kiedy na blogu zamieściłam przepis na jabłko z bananem w słoiku dostaję wiele maili z pytaniami matek, które zdezorientowane pytają o wiele różnych spraw związanych z karmieniem.
Nie czuję się w tym temacie ekspertem, pamiętam, że sama miałam wiele pytań i wątpliwości, gdy moja pierwsza córka skończyła 6 miesięcy i musiałam zacząć wprowadzać pokarmy stałe. Do teraz początki karmienia nieodłącznie kojarzą mi się z kolorem pomarańczowym, który można było znaleźć wszędzie.
Dziś z większą pewnością siebie i większą wiarą w powodzenie po raz kolejny wkraczam w temat rozszerzania diety małego dziecka. Wierzę, że jedzenie stanie się przyjemnością, dla kolejnej córki. Początki są zachęcające.
W związku z tym postanowiłam się z Wami podzielić kilkoma moimi patentami, sprawdzonymi przepisami itp., może komuś się przydadzą (liczę na to, że sama już nie będę musiała tu zaglądać :P).
Jestem z natury człowiekiem leniwym, tzn. nie lubię się przepracowywać, jeśli nie muszę i nie widzę w tym większego sensu. Wydawałoby się, że słoiczki są więc idealnym rozwiązaniem dla mnie. I tu się mylicie! Bo brak zaufania do koncernów oraz przede wszystkim (!) wrodzone skąpstwo nie pozwalają mi na hurtowe zakupy gotowych dań dla niemowląt. Starszej córce kupiłam 1 (słownie jeden) słoiczek, młodszej, pomimo że dopiero zaczyna swą przygodę z żywnością, już kilkukrotnie więcej, to dlatego że nawet krowa czasem zmienia poglądy :) i czasem warto mieć takie danie w zapasie. Jednak w domu zawsze mi powtarzano, że to co zrobi się samemu jest lepsze od tego kupionego i tyczy się to wszystkich sfer życia. I ja w to wierzę, bo domowa pizza nie może się równać z tą kupioną.
Wracając do tematu lenistwa nie widzę sensu w codziennym przygotowywaniu posiłków dla tak małego dziecka, dlatego też dziś chcę pokazać Wam, w jaki sposób przygotowuję dania moim dzieciom.
Trzymam się tych zasad:
1. Produkty, jeśli nie mam ich z ogrodu czy działki, kupuję na targu od sprawdzonych sprzedawców. Im marchew jest bardziej powyginana, nierówna i brudna tym lepiej.
2. Warzywa gotuję bez dodatku soli. Najlepiej gotować na parze, albo w szybkowarze, ale jeśli ktoś nie ma, mówi się trudno.
3. Po ugotowaniu blenduję bardzo dokładnie wszystkie warzywa. Osobno marchew, pietruszkę, buraczki i inne warzywa, które chcę w najbliższym czasie podać dziecku.
4. Przy pomocy wagi (może być na oko - 1 czubata łyżka to 50 g marchwi) porcjuję marchew i wkładam ją do pojemników/woreczków.
5. Dodatki (piertuszka, burak, seler, ziemniak itp.) miksuję  (każdy z osobna), a następnie wkładam je do silikonowych pojemników do kostek lodu. Gdy zamarzną przekładam je do osobnych woreczków. Im więcej różnych kształtów pojemników tym lepiej. Dzięki temu wiemy, że serduszka to pietruszka, a pingwiny to seler itd.
6. Zamrażam wszystko.
7. Każdego dnia wyjmuję wybrane przeze mnie produkty, podgrzewam i gotowe! 


Jeżeli kogoś zanudziłam. Przepraszam. Ale może jednak komuś pomogłam :))


2 komentarze:

  1. Pomogłaś:) Mam nadzieję, że na tym nie zakończysz;)

    OdpowiedzUsuń